środa, 2 października 2013

Rozdział XII

Każdy dzień ucieka jak przesypywany piasek przez palce. Dopiero się dowiedziałam, że Nathan wyjeżdża na 8 miesięcy, a już jutro ma samolot. Na ten ostatni tydzień wziął wolne. Chciał spędzać ze mną jak najwięcej czasu, więc zaproponował, abym się przeprowadziła do niego. Na początku nie chciałam. Przecież nie zależy mi na jego pieniądzach ani mieszkaniu. Zależy mi na nim. Mogłabym mieszkać nawet pod mostem byle z nim, ale Nath mnie namówił. Ten ostatni tydzień mieszkam z nim. Praktycznie się nie rozstajemy. Nie mogę uwierzyć, że mam spędzić bez niego tyle czasu. Będzie ciężko bardzo.
-Gab! - z zamyślenia wyrwało mnie wołanie Nathana, który właśnie wrócił.
-Tu jestem! - odkrzyknęłam.
-Cześć. - podszedł i mnie pocałował.
-Co tam chowasz? - zapytałam, kiedy zauważyłam, że za sobą trzyma jakąś paczkę.
-To dla ciebie.
-Co to?
-Nie masz laptopa, więc pomyślałem, że ci się przyda.
-Nie mogę tego przyjąć.
-Oczywiście, że możesz.
-Zwrócę ci za niego pieniądze.
-Nie wygłupiaj się! To prezent! Po prostu łatwiej jest utrzymywać kontakt przez internet. Jest na pewno tańszy. Masz już wszystko zainstalowane i dodane najważniejsze kontakty na skype'ie. Czyli mnie. - zaśmiał się.
-Na prawdę nie mogę tego przyjąć.
-Przestań. Podziękuj ładnie, pocałuj mnie i po problemie. - uśmiechnął się zachęcająco.
-Ehhh, dziękuję. - przybliżyłam się i delikatnie go pocałowałam.
-No i to mi się podoba.
Odłożył paczkę na stolik i usiadł na kanapie ciągnąc mnie za rękę, abym zrobiła to samo. Wtuliłam się w niego. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut.
-Jesteś pewna, że mogę wyjechać?
-Tak. Nie możesz rozwalić zespołu ze względu na mnie. Twoja kariera tera nabiera rozpędu. Poradzimy sobie.
-Kocham cię.
-A ja ciebie. Mamy jakieś plany na dzisiaj?
-Chciałbym przedstawić cię reszcie zespołu. Póki co znają cię jedynie z moich opowieści i szczerze powiedziawszy mają już tego dosyć. - zaśmiał się.
-Mam ich poznać? A co jeśli mnie nie polubią? Wiesz, nie jestem najnormalniejsza.
-O czym ty mówisz?
-Dla przykładu spójrz na moje włosy.
-Uwielbiam ich kolor. Są oryginalne. Jedyne w swoim rodzaju. Tak jak ty. Pasują do ciebie.
-Tak, też je lubię. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Zrób to jeszcze raz.
-Ale co?
-Uśmiechnij się tak. Uwielbiam jak to robisz.
-Takie uśmiechy wychodzą same z siebie. Nie da się ich powtórzyć.
-Masz rację. Ten zapamiętam na zawsze. To na o czekasz? Ubieraj się!
-Ale że teraz idziemy?
-Tak, chłopaki czekają na nas w mieszkaniu Sivy. Poznasz też Nareeshę i Kelsey. One też zostają, więc może się z nimi zaprzyjaźnisz. Będzie ci raźniej.
-Okej, ale w co mam się ubrać?
-Ubierz się tak, żeby ci było wygodnie i żeby ci się podobało. Ja idę tak jak jestem teraz.
-Okej. Założę piżamę. - zaśmiałam się.
-Piżamę to mogę ci zdjąć, ale jak wrócimy.
-Nie przesadzaj, Sykes. - oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Ehhhh, nici z mojego planu?
-Zależy, czy będziesz grzeczny, ale rzadko bywasz taki, więc raczej nie powiedzie się. Dobra, idę się przebrać.
Podeszłam do szafy, z której wyjęłam czarne rurki, cienką kremową koszulę i czarne szpilki. Następnie udałam się do łazienki, aby wszystko założyć. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, a włosy wyprostowałam. Wszystko zajęło mi ok. 20 minut.
-Jestem gotowa. - powiedziałam, wchodząc do salonu.
-O nie, tak iść nie możesz.
-O co ci chodzi?
-Znając Jay'a i Maxa zaraz będą cię podrywać, bo wyglądasz bardzo seksownie.
-Widzę, że trzyma Ci się żartów dzisiaj.
-Jestem śmiertelnie poważny. W takim razie obiecaj mi jedno.
-Tak?
- Nie dasz się nabrać na te ich tanie żarty, że oni będą dla ciebie lepsi. Zostań ze mną.
-Głupku, oczywiście, że zostanę! - pocałowałam go.
-No to chodźmy.
Wziął kluczę i zeszliśmy na dół do samochodu. Nie często jeżdżę jego samochodem. W ogóle jakoś wolę spacery. Jestem bardzo podekscytowana i spięta jednocześnie. Co jeśli mnie nie polubią? Co jeśli przeze mnie coś się zmieni między nimi? Tego się boję. Nie chcę być przeszkodą, w czyjejkolwiek przyjaźni lub zespole. To wszystko jest takie pogmatwane. Czasem myślę, że lepiej by było, gdybym nigdy nie poznała Nathana. Kocham go i jest moim sensem życia, ale ja jestem w wielu jego sprawach przeszkodą. Oparłam delikatnie głowę o szybę i w zamyśleniu patrzyłam na przesuwające się obrazki za oknem.
-O czym myślisz? - zapytał.
-O wszystkim, ale to nieważne. - uśmiechnęłam się lekko.
-Na pewno? - ścisnął moją dłoń.
-Tak. Daleko jeszcze?
-Za 5 minut będziemy na miejscu. Jak się czujesz?
-Trochę spięta jestem, ale powinno być okej. Mam nadzieję... - dodałam ledwo słyszalnym głosem.
Nathan zaparkował w podziemnym parkingu, a potem udaliśmy się ku mojej zagładzie, bo tak odczuwałam to spotkanie.
-Okej, jesteśmy. - powiedział stojąc pod drzwiami mieszkania jego kupla.
-No to wchodzimy, tak?
-Pewnie. - pocałował mnie i nacisnął klamkę.
Mieszkanie było śliczne. Wręcz idealne. Była to mieszanka, elegancji, klasycyzmu i nowoczesności. Można

by powiedzieć, że mieszanka wybuchowa, ale wcale tak nie wyglądała. Pierwsza wyszła do nas dziewczyna o ciemnej karnacji i włosach.
-Hej, jestem Nareesha. - uśmiechnęła się i podała mi dłoń.
-Cześć, Gabrielle. - odwzajemniłam się.
-Mów na nią Gab. - wtrącił się Nath.
-Nie, jest okej. Mów jak chcesz. Mnie to nie przeszkadza. - wyjaśniłam.
-Mogę mówić Gab. Nie ma problemu. Gotowa na poznanie reszty?
-A mam inne wyjście?
-Raczej nie. Chyba, że teraz uciekniesz. - zaśmiałyśmy się.
Powolnym krokiem weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Max, Tom, Jay i Siva. Ich akurat znałam, bo w końcu należą do zespołu. Na fotelu siedziała też blondynka. Za pewne dziewczyna Toma. Kelsey z tego, co mi się wydaje. Raczej tak mówił Nathan.
-Chłopaki, to moja dziewczyna, Gab. - powiedział Nath ściskając moją dłoń.
Nagle w pokoju rozległy się gwizdy, a ja stałam zupełnie zdezorientowana.
-Żartujesz sobie?! Taką laskę wyrwałeś?! - krzyknął Jay. - O przepraszam, gdzie moja kultura. Jay jestem.
Podszedł i podał i rękę. On sobie robi jaja ze mnie czy co? Ta laska to ja? O czym on mówi? Jestem w dobrym miejscu? Wśród odpowiednich osób? Na pewno?
-Hej. Tak dla jasności nie jestem laską.
-No tak, przepraszam. Fajne włosy.
-Tak, dzięki... - nie wiedziałam jak to odebrać, czy to sarkazm, czy szczerość?
-Okej. To jest Max, Siva, Tom i Kelsey, jego dziewczyna. - powiedział Nath odpowiednio wskazując osoby.
-Miło Cię poznać. Wreszcie! Szczerze to miałem dosyć ciągłego gadania naszego dzieciaka o Tobie. - cicho wspomniał Max. - Dobra, zaraz będzie mecz. Pijecie?
-Ja prowadzę, nie mogę. - powiedział mój chłopak. - A Ty Gab?
-Nie, nie mam ochoty. Dzięki. - uśmiechnęłam się do Maxa.
-To Wy chłopaki oglądajcie, a my idziemy do kuchni poplotkować. - oznajmiła Kelsey  szerokim uśmiechem ciągnąc mnie za rękę.
-Spoko! - krzyknęli wszyscy jednogłośnie.
Usiadłyśmy wszystkie przy stole i dziewczyny mi zaczęły opowiadać jak to jest być partnerką 'tego z The WANTED'. To nie jest nic fajnego. To znaczy jest, Nathan, oczywiście, ale chodzenie na randkę z nim i paparazzi już nie jest przyjemną wizją. Jeszcze te trasy, koncerty... Jutro wyjeżdża na 8 miesięcy. To jakiś żart? Muszę zapalić.
-Emmm, dziewczyny, mogę zapalić?
-Ty palisz? - Nareesha była bardzo zdziwiona.
-Popalam sobie teraz bardziej. Nathan tego nie lubi. Mogę?
-Tak, tylko jeśli nie masz nic przeciwko prosiłabym przy oknie, bo my z Sivą jesteśmy niepalący, więc... Sama rozumiesz. - uśmiechnęła się.
-Tak, pewnie. To twoje mieszkanie.
Podeszłam do okna, które otworzyłam i wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów, w której miałam schowaną zapaliczkę. Już po chwili moje płuca wypełnił tak uwielbiany przeze mnie dym. To jest to, co potrzebuję. Wypaliłam do końca i zgasiłam go o parapet wyrzucając peta przed siebie. Zamknęłam okno i nagle zakręciło mi się w głowie. Opadłam na krzesło.
-Hej? Co jest? - zapytała wyraźnie zmartwiona Kelsey.
-Jest okej. Ostatnio źle sypiam i nie czuję się najlepiej. Pewnie mnie bierze zwykłe przeziębienie. - uśmiechnęłam się lekko.
Zdecydowanie za dużo się uśmiechałam. To wyglądało sztucznie.
-Pójdę po Nathana. Powinniście jechać do domu. Odpoczniesz.
-Nie, nie ma potrzeby.
-Czego nie ma potrzeby? - zapytał Nath, który właśnie wszedł do kuchni.
-Jedźcie do domu. - oznajmiła poważnie Nar.
-Wyganiacie nas? - zaśmiał się.
-Gab po prostu musi odpocząć.
-O czym wy mówicie? Czy ja o czymś nie wiem? - był wyraźnie zdezorientowany.
-To zwykłe przeziębienie. Nie przejmujcie się. - próbowałam wszystkich uspokoić.
-Źle się czujesz?
-To tylko przeziębienie. - powtórzyłam.
-Nieważne. Skoro jest coś nie tak jedziemy do domu. - nie znam bardziej upartego człowieka. - Zaraz wrócę.
Wyszedł pewnie, aby się pożegnać z chłopakami.
-Nie potrzebnie się odzywałyście...
-Potrzebnie. Jedź do domu. Musisz odpocząć. Za kilka dni będziesz zdrowa jak ryba. Przeziębienia szybko przechodzą.
-Tak, pewnie macie rację... - zamyśliłam się.
-Okej, jedziemy. - wtrącił się Nathan.
-Dobrze, ale ja też chcę się pożegnać.
Weszłam do salonu i z każdym się pożegnałam. Byli lekko zmartwieni, ale uspokoiłam ich, że to nic poważnego.  Wyszliśmy i udaliśmy się z powrotem do samochodu.
-Chcę wracać do mojego domu. Jedźmy do ciebie tylko po moje rzeczy. - oznajmiłam.
-Ale jak to? Miałaś się przeprowadzić jutro.
-Stwierdziłam, że będzie z tym za dużo zamieszania jutro. Zróbmy to dzisiaj.
-Dobrze.
Wszystko poszło szybko i sprawnie. Już po dwóch godzinach wszystkie moje rzeczy były w moim mieszkaniu.
-To wszystko. - przytulił mnie Nathan. - To co teraz robimy?
-Nie zrozum mnie źle, ale mogę zostać sama? Chcę odpocząć. Położę się spać.
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
-Tak. Jedź do domu. Dokończ pakowanie ostatnich rzeczy.
-Przyjadę po Ciebie jutro o 10. Chcę się z Tobą pożegnać przed wyjazdem. - pocałował mnie.
-Tak, ja też chcę... Będę czekać.
-To do jutra?
-Tak. - odprowadziłam go do drzwi, gdzie dał mi buziaka w czoło.
Takie małe gesty są bardzo miłe, ale nie to teraz zajmowało moje myśli. Zamknęłam drzwi. Wróciłam do pokoju i usiadłam na kanapie. Zaczęłam liczyć w myślach. Nie, to nie to... Nie może. Nie. Po moim policzku spłynęła samotna łza. To nie to.

_______________________________________________________________________
Na dzisiaj tyle. Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się niebawem. Mam nadzieję, że Was tym nie rozczarowała. Jeśli chodzi o Justina, który pojawił się w moim nagłówku pojawi się on również w opowiadaniu za 2, może 3 rozdziały. Będzie on odgrywał bardzo ważną rolę. A teraz czekam na Wasze opinie. Jakby ktoś nie wiedział, komentarze dodaje się teraz u góry.