-Cześć, jak się czujesz? - wszedł Jus do pokoju z kubkiem herbaty w dłoni.
-Emmm, tak sobie. Co tu robisz? - byłam zdezorientowana.
-Stwierdziłem, że zostanę, bo mogłoby ci się coś stać albo coś w tym stylu. - wyjaśnił.
-Czy ja ci coś wczoraj nagadałam, czy coś?
-Tylko tyle, że chcesz usunąć ciążę na co ci nie pozwolę.
-Kurwa jebana mać. Nie jestem w żadnej ciąży. Pomyliłam się. - próbowałam to odkręcić.
-Za późno, już wszystko wiem, ale jeśli się tego wypierasz to mogę pójść po test ciążowy i to sprawdzimy.
-Popierdoliło cię?! To moja sprawa! Nie będziesz szedł po żaden test ciążowy!
-Więc jesteś w ciąży.
-Kurwa, chwilowo tak... - uległam.
-Przez 9 miesięcy się jest w ciąży, wiesz?
-No co ty nie powiesz. - odpowiedziałam sarkastycznie.
-To chyba jedyna przydatna rzecz, jakiej się nauczyłem na biologii. - zaśmiał się.
Poszłam w jego ślad i już po chwili oboje się śmialiśmy. Wstałam do pozycji siedzącej i sięgnęłam po przygotowaną wcześniej dla mnie herbatę.
-Powiesz Nathanowi? - zaczął drażliwy temat.
-Nie mogę. Miałam ją usunąć i to muszę zrobić, jeśli chcę z nim dalej być.
-Nie, myślę, że tak to nie działa. Jeśli się dowie, że usunęłaś i cię przez to znienawidzi?
-Nie dowie się, a jeśli się dowie to mi podziękuje. Chronię jego karierę.
-Ale nie chronisz jego. Na pewno cię kocha.
-Raczej tak, ale nie mogę mu tego zrobić. Jego kariera nabiera rozpędu.
-Przestań myśleć tylko o karierze. Pomyśl o nim!
Zamyśliłam się. Nathan chciał mieć ze mną dzieci, ale nie teraz. Nie teraz.
-Mam pomysł. - Justin na coś wpadł.
-Tak?
-Nie mów mu nic na razie, pójdziesz do lekarza i się upewnisz, czy to na pewno prawda. Wiesz, testy czasem kłamią.
-Chyba tu masz rację. Może to zwykła pomyłka.
-Pójdziesz?
-Tak. Tylko nie znam dobrych ginekologów... Boże, to żałosne, że rozmawiam o tym z tobą. Znam cię nie całą dobę.
-To nic. Myślę, że razem możemy sobie świetnie z tym poradzić - uśmiechnął się.
-Nie wiem, czemu, ale ufam ci.
-To dobrze. Wiesz, co? Najlepiej poszukajmy tego ginekologa w internecie.
-To może ty idź do wujka, a ja się tym zajmę, okej? - zaproponowałam. - Wiesz, to krępujące szukać takiej rzeczy przy facecie.
-Ale na pewno poszukasz? - Jus się upewnił.
-Tak, na pewno. Może to w końcu błąd testu i wcale nie jestem w ciąży. - w duszy błagałam Boga, żeby tak właśnie było.
-Dobra, wierzę Ci. Daj komórkę, zapiszę ci mój numer. - podałam mu telefon, a on wstukał kolejność cyfr. -Zadzwoń do mnie jak będziesz wiedziała na pewno. Cokolwiek by to było.
-Dziękuję - wstałam i go przytuliłam.
Niby znamy się krótko, ale czuję jakby to było już kilka lat. Pojawił się w takim momencie... Zupełnie jakby to był jakiś anioł stróż. To jakieś przeznaczenie czy co? Na pewno nie. Ja w przeznaczenie nie wierzę. Dziwna sytuacja. Wyjechał Nathan i pojawił się Justin... A właśnie! Nathan! Ciekawe, co u niego. Wzięłam telefon i sprawdziłam skrzynkę odebranych wiadomości: 1 nieodebrana wiadomość od: Nathan.
'Nie mogę zadzwonić, siedzę na jakimś nudnym wywiadzie. Napisz mi,
co chciałaś mi powiedzieć wtedy na lotnisku. Kocham Cię'
Weszłam w odpowiedź i szybko wstukałam
'To nic takiego. Nie martw się. Też Cię kocham.'
Odłożyłam telefon na komodę i włączyłam laptopa. Musiałam znaleźć jakiegoś dobrego i taniego ginekologa. A niestety dobry i tani w parze nie chodzili, więc pośredni byłby idealny. Otworzyłam wyszukiwarkę i zaczęłam poszukiwania. Po 15 minutach znalazłam odpowiedniego. Wstałam po telefon, wstukałam numer, 3 głębokie wdechy i dzwonię. Po kilku sygnałach odebrała recepcjonistka.
-Chciałam się umówić na wizytę u doktora Duncana. Tak, możliwie jak najszybciej. Zwolniony jest termin? Dzisiaj? Tak, mogłabym. O 4:30? Dobrze. Będę. Na pewno. Dziękuję. Do widzenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam komórkę w miejsce, w którym leżała, ale coś mnie jeszcze tknęło, żeby wykonać jeszcze jeden telefon.
-Boję się. Umówiłam się na wizytę. Na dzisiaj. A co jeśli jestem w ciąży? To nie może być prawda...Pójdziesz ze mną? Proszę. Nie dam rady sama. Dziękuję. Mam wizytę o 4:30 w gabinecie przy Black Street 20A. Do zobaczenia.
Dlaczego do niego zadzwoniłam? Zachowywałam się dziwnie. Za bardzo mu ufałam. Udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic i generalnie przygotować się na wizytę. Po 15 minutach wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik, aby znaleźć jakieś ubrania. Długo się zastanawiałam nad wyborem butów. Trampki czy może szpilki? Z reguły ubieram trampki, ale coś mnie naszło na obcasy. Naszykowałam strój na łóżku i udałam się do łazienki w celu zrobienia makijażu i ułożenia włosów. Wysuszyłam je i delikatnie wyprostowałam.
Wyglądały całkiem nieźle. Teraz korektor, puder, tusz i inne drobiazgi. Wyglądam całkiem dobrze. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 14. Miałam jeszcze 2 i pół godziny. Co ja będę robiła przez ten czas? Cóż, zacznę od ubrania się. Oczywiście po 5 minutach byłam już gotowa. 2 godziny 25 minut. Co dalej? Włączyłam telewizor i tak zleciało mi półtorej godziny. Kawałek do przychodni miałam, a wolałabym być wcześniej, więc wolałam tam być wcześniej. Założyłam buty, włożyłam telefon, klucze i portfel do mojej starej torby i ruszyłam. Po pół godzinie byłam na miejscu. Trochę za wcześnie, ale to nic. Weszłam na korytarz i zobaczyłam Justina czekającego na mnie. Siedział zamyślony na plastikowym krześle. Podeszłam do niego.
-Hej. - uśmiechnęłam się lekko.
-Cześć. - wstał się do mnie przytulił - Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki. Wiesz, raczej tak zwyczajnie. Długo czekasz?
-Nie, przyszedłem około 10 minut temu. Boisz się?
-Bardzo, ale wejdę, dowiem się, że to pomyłka i będę szczęśliwa.
-Czegokolwiek się nie dowiesz będziesz szczęśliwa. Zobaczysz.
-Nie, nie chcę dziecka.
Usiadłam obok. W mojej głowie powstawały różne scenariusze. Jestem w ciąży. Nie jestem w ciąży.
-Pani Gabrielle! Doktor Duncan zaprasza. - zawołała mnie miło wyglądająca recepcjonistka.
Justin i ja wstaliśmy jednocześnie.
-Ty tu zaczekaj, a ja pójdę sama, okej? - zapytałam Jusa.
-Nie ma sprawy. Pamiętaj, czegokolwiek się dowiesz, będzie dobrą wiadomością. - przytulił mnie.
-Zobaczymy. - wzięłam głęboki wdech.
Niepewnym krokiem ruszyłam do gabinetu. Drżącą ręką nacisnęłam klamkę i już po chwili znalazłam się w miejscu, w którym zaraz zapadnie mój wyrok. Albo zostanie postawiony krzyżyk nade mną, albo dostanę drugą szansę.
-Dzień dobry. Proszę, zapraszam panią. - lekarz wskazał na krzesło znajdujące się po drugiej stronie jego biurka. - Co panią do mnie sprowadza?
-Kilka dni temu zrobiłam test ciążowy... - zaczęłam. - Który wykazał, że jestem w ciąży. Chciałabym się upewnić, czy nie wystąpiła żadna pomyłka.
-Rozumiem. W takim razie zapraszam panią na badanie.
Wykonywałam po kolei wszystkie polecenia lekarza i po chwili leżałam na leżance obok USG. Ono nic nie wykaże, bo tam nic nie ma.
-Wydaje się pani być spięta. Spokojnie. Ma pani 18 lat, tak? - Pan Duncan zaczął rozmowę.
-Tak. - odpowiedziałam niepewnie.
-Wbrew pozorom młode matki są teraz coraz lepszymi matkami, więc niech się pani nie martwi. - uśmiechnął się. - O, widzi pani? O tutaj.
Wskazał palcem na monitor.
-Gratuluję, przyszłej mamie. Mamy zdrowo rozwijający się zarodek. Jest to prawdopodobnie dopiero 4 tydzień, więc wkrótce się spotkamy na kolejnej wizycie. Cóż, na chwilę obecną to tyle.Zapraszam panią do mojego biurka. Wypiszę recepty i umówimy się na kolejną wizytę.
-Dobrze. - wymusiłam uśmiech i powstrzymałam łzy.
Siedziałam przy biurku, słuchając o tym, że teraz nie mogę palić, pić i oczywiście brać narkotyków. Wysłuchiwałam chyba przez 10 minut rad jak powinna zachowywać się przyszła matka i innych bzdur. Następnie dostałam receptę z szeregiem leków, które mają zapewnić zdrowie mnie i dziecku. Miałam ochotę stamtąd wyjść.
-To zapraszam teraz za 2 miesiące. Miejmy nadzieję, że zarodek dalej się będzie rozwijał. Niech pani dba o siebie. - wstał i podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Dziękuję, do widzenia. - wyszłam z gabinetu.
Justin nerwowo przechadzał się pod drzwiami. Kiedy go tylko zobaczyłam od razu do niego podeszłam.
-I? - zapytał.
A ja się tylko w niego wtuliłam i zaczęłam płakać. To chyba była najbardziej jednoznaczna odpowiedź.
-Nie martw się. Damy radę. - pogłaskał mnie po głowie. - Chodźmy stąd.
Ze zwieszoną głową wyszłam z budynku. Zatrzymałam się tuż przy wyjściu.
-Muszę to usunąć. - oznajmiłam śmiertelnie poważnym głosem.
-Nie możesz. Musisz zadzwonić do Nathana i mu to powiedzieć. Jeśli razem tak zdecydujecie to ja nie mam na to wpływu.
-W sumie... Może go nie będzie chciał tak samo jak ja?
-Zadzwonisz?
-Tak.
-To zostawię cię samą. Dasz radę. - uściskał mnie i poszedł do domu swojego wuja.
Udałam się w kierunku domu. Niedaleko jest mały park, więc zdecydowałam tam usiąść i zadzwonić do Natha. Dotarłam tam po 15 minutach. Znalazłam dogodną ławeczkę i usiadłam. Wyjęłam z torby telefon, wystukałam numer do mojego chłopaka. Niestety nie on odebrał.... Co teraz?
_______________________________________________________________________________
Sporo ostatnio piszę ;o Ale póki co na najbliższy czas wystarczy ;) Wiem już, że całkiem sporo osób czyta moje opowiadanie, ale nie komentuje, co szczerze mnie nie pociesza. Liczę na Wasze opinie, abym mogła coś poprawić, polepszyć, ale jeśli ich od Was nie dostaję to jak mam to robić? Tak, więc liczę na Wasze opinie. Nie muszą być długie, ale proszę piszcie mi, co sądzicie o rozdziale, przebiegu wydarzeń, moim sposobie pisania. To ma się podobać WAM! Nie mi! Mam nadzieję, że to w jakiś sposób poskutkuje. Oby...
Wyglądały całkiem nieźle. Teraz korektor, puder, tusz i inne drobiazgi. Wyglądam całkiem dobrze. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 14. Miałam jeszcze 2 i pół godziny. Co ja będę robiła przez ten czas? Cóż, zacznę od ubrania się. Oczywiście po 5 minutach byłam już gotowa. 2 godziny 25 minut. Co dalej? Włączyłam telewizor i tak zleciało mi półtorej godziny. Kawałek do przychodni miałam, a wolałabym być wcześniej, więc wolałam tam być wcześniej. Założyłam buty, włożyłam telefon, klucze i portfel do mojej starej torby i ruszyłam. Po pół godzinie byłam na miejscu. Trochę za wcześnie, ale to nic. Weszłam na korytarz i zobaczyłam Justina czekającego na mnie. Siedział zamyślony na plastikowym krześle. Podeszłam do niego.
-Hej. - uśmiechnęłam się lekko.
-Cześć. - wstał się do mnie przytulił - Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki. Wiesz, raczej tak zwyczajnie. Długo czekasz?
-Nie, przyszedłem około 10 minut temu. Boisz się?
-Bardzo, ale wejdę, dowiem się, że to pomyłka i będę szczęśliwa.
-Czegokolwiek się nie dowiesz będziesz szczęśliwa. Zobaczysz.
-Nie, nie chcę dziecka.
Usiadłam obok. W mojej głowie powstawały różne scenariusze. Jestem w ciąży. Nie jestem w ciąży.
-Pani Gabrielle! Doktor Duncan zaprasza. - zawołała mnie miło wyglądająca recepcjonistka.
Justin i ja wstaliśmy jednocześnie.
-Ty tu zaczekaj, a ja pójdę sama, okej? - zapytałam Jusa.
-Nie ma sprawy. Pamiętaj, czegokolwiek się dowiesz, będzie dobrą wiadomością. - przytulił mnie.
-Zobaczymy. - wzięłam głęboki wdech.
Niepewnym krokiem ruszyłam do gabinetu. Drżącą ręką nacisnęłam klamkę i już po chwili znalazłam się w miejscu, w którym zaraz zapadnie mój wyrok. Albo zostanie postawiony krzyżyk nade mną, albo dostanę drugą szansę.
-Dzień dobry. Proszę, zapraszam panią. - lekarz wskazał na krzesło znajdujące się po drugiej stronie jego biurka. - Co panią do mnie sprowadza?
-Kilka dni temu zrobiłam test ciążowy... - zaczęłam. - Który wykazał, że jestem w ciąży. Chciałabym się upewnić, czy nie wystąpiła żadna pomyłka.
-Rozumiem. W takim razie zapraszam panią na badanie.
Wykonywałam po kolei wszystkie polecenia lekarza i po chwili leżałam na leżance obok USG. Ono nic nie wykaże, bo tam nic nie ma.
-Wydaje się pani być spięta. Spokojnie. Ma pani 18 lat, tak? - Pan Duncan zaczął rozmowę.
-Tak. - odpowiedziałam niepewnie.
-Wbrew pozorom młode matki są teraz coraz lepszymi matkami, więc niech się pani nie martwi. - uśmiechnął się. - O, widzi pani? O tutaj.
Wskazał palcem na monitor.
-Gratuluję, przyszłej mamie. Mamy zdrowo rozwijający się zarodek. Jest to prawdopodobnie dopiero 4 tydzień, więc wkrótce się spotkamy na kolejnej wizycie. Cóż, na chwilę obecną to tyle.Zapraszam panią do mojego biurka. Wypiszę recepty i umówimy się na kolejną wizytę.
-Dobrze. - wymusiłam uśmiech i powstrzymałam łzy.
Siedziałam przy biurku, słuchając o tym, że teraz nie mogę palić, pić i oczywiście brać narkotyków. Wysłuchiwałam chyba przez 10 minut rad jak powinna zachowywać się przyszła matka i innych bzdur. Następnie dostałam receptę z szeregiem leków, które mają zapewnić zdrowie mnie i dziecku. Miałam ochotę stamtąd wyjść.
-To zapraszam teraz za 2 miesiące. Miejmy nadzieję, że zarodek dalej się będzie rozwijał. Niech pani dba o siebie. - wstał i podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Dziękuję, do widzenia. - wyszłam z gabinetu.
Justin nerwowo przechadzał się pod drzwiami. Kiedy go tylko zobaczyłam od razu do niego podeszłam.
-I? - zapytał.
A ja się tylko w niego wtuliłam i zaczęłam płakać. To chyba była najbardziej jednoznaczna odpowiedź.
-Nie martw się. Damy radę. - pogłaskał mnie po głowie. - Chodźmy stąd.
Ze zwieszoną głową wyszłam z budynku. Zatrzymałam się tuż przy wyjściu.
-Muszę to usunąć. - oznajmiłam śmiertelnie poważnym głosem.
-Nie możesz. Musisz zadzwonić do Nathana i mu to powiedzieć. Jeśli razem tak zdecydujecie to ja nie mam na to wpływu.
-W sumie... Może go nie będzie chciał tak samo jak ja?
-Zadzwonisz?
-Tak.
-To zostawię cię samą. Dasz radę. - uściskał mnie i poszedł do domu swojego wuja.
Udałam się w kierunku domu. Niedaleko jest mały park, więc zdecydowałam tam usiąść i zadzwonić do Natha. Dotarłam tam po 15 minutach. Znalazłam dogodną ławeczkę i usiadłam. Wyjęłam z torby telefon, wystukałam numer do mojego chłopaka. Niestety nie on odebrał.... Co teraz?
_______________________________________________________________________________
Sporo ostatnio piszę ;o Ale póki co na najbliższy czas wystarczy ;) Wiem już, że całkiem sporo osób czyta moje opowiadanie, ale nie komentuje, co szczerze mnie nie pociesza. Liczę na Wasze opinie, abym mogła coś poprawić, polepszyć, ale jeśli ich od Was nie dostaję to jak mam to robić? Tak, więc liczę na Wasze opinie. Nie muszą być długie, ale proszę piszcie mi, co sądzicie o rozdziale, przebiegu wydarzeń, moim sposobie pisania. To ma się podobać WAM! Nie mi! Mam nadzieję, że to w jakiś sposób poskutkuje. Oby...