piątek, 22 lutego 2013

Rozdział I

Szłam tak przez miasto wydychając papierosowy dym. To już nie jest uzależnienie. To moje drugie życie. Mijam tylu ludzi. Młodych, starych. zakochanych, samotnych, każdy inny. Ja też. Jednak w reszcie jest coś, co ich łączy. Nie wiem dokładnie, co. We mnie tego nie ma. Ciekawe, czemu. Ten chłopak też mi się wydawał inny. Nieco zagubiony, chyba... Dlaczego ja w ogóle o nim myślę? On tylko mi pożyczył zapalniczkę. Nigdy więcej go nie spotkam. Czy to, co teraz czuję to żal? Czy ja chcę znowu go spotkać? Co się ze mną dzieje? Wyrzuć go z głowy! Teraz! Tylko, o czym mam myśleć? Mama? Miły temat, ale do czasu. Najpierw myślę, o tym, co razem przeżyłyśmy, jak było fajnie, a po kilku minutach zalewam się łzami, bo nigdy więcej nic razem nie zrobimy. To nie fair. Ja nie chcę żyć. Dlaczego Bóg nie zabrał mnie zamiast jej? Ona nic takiego nie zrobiła! Boli mnie to, że tyle cierpiała przed śmiercią. Ta choroba wykończyła ją. Zmuszała ją do cierpień przez 3 lata! Mój plan dnia ograniczał się do opieki nad nią, szkoły i zajmowania się domem. No tak był jeszcze on... Nie da się zapomnieć. A tak bardzo bym chciała! Głupia byłam, że tego nie zauważyłam. Przecież prawie ze mną nie rozmawiał. Jak zadzwonił wieczorem pogadać przez te piętnaście minut to ja byłam w skowronkach, że mogę się oderwać od problemów. Jednego sobie nigdy nie wybaczę, kiedyś jak rozmawialiśmy mama zemdlała. Taka byłam nim zaabsorwowana, że nawet tego nie zauważyłam! Gdybym z nim dłużej rozmawiała... Gdyby się nie rozłączył... Zmarłaby o dobry rok wcześniej. Jak mogłam nie usłyszeć jak upada? Moje policzki były już całe mokre od łez. Dłonie miałam schowane w kieszeniach. Kaptur na spuszczonej głowie. Zobaczyłam ławkę niedaleko. Podeszłam do niej i usiadłam. Nogi podciągnęłam do góry i oparłam na kolanach moją głowę. Teraz każdy kto przechodził koło mnie mógł mnie potraktować jak człowieka niezbyt zdrowego psychicznie. Fioletowe włosy wypadły z kaptura. Ja siedzę i ryczę. Jebany dziwoląg. Jakbym nie mogła umrzeć. Nic mnie tu nie trzyma! Nikt nie chce, abym żyła. Nikomu na mnie nie zależy. Innych bym nie zraniła, a siebie uszczęśliwiła.      
-Mogę się dosiąść? - zapytał mnie staruszek.      
-Tak, proszę. - otarłam łzy rękawem.
-Czemu taka śliczna dziewczyna jak Ty płacze? - zapytał z dziwną troską, nie czułam czegoś takiego od śmierci matki.
-Tak, po prostu. Czasem człowiek potrzebuje. - uśmiechnęłam się lekko.
-Przypominasz mi moją wnuczkę. Tylko ona miała brązowe włosy.
-Ja też mam takie z natury, ale przefarbowałam. Źle się czułam w moim kolorze.
-Mnie się bardzo podobają te fioletowe. - jest bardzo miły.
-Dziękuję.
Rozmawialiśmy tak bardzo długo. O wszystkim. Dowiedziałam się, że stracił córkę i troje wnucząt w wypadku samochodowym. Rozumie, co czuję. Nie powiedziałam mu o moich 'problemach'. Poza tym one dla mnie nie są problemami. To już codzienność. Jakoś tak wyszło, że szukam pracy. On potrzebuje opiekunki. To jest taki miły, opiekuńczy człowiek. Zapytał, czy chciałabym się nim zająć. 'Starość nie radość' jak to on powiedział. Takiemu człowiekowi aż żal byłoby odmówić. Nawet mówiłam mu, że mogę to zrobić za darmo, ale uparł się, że będzie mi płacił. Mnie to w sumie jest na rękę, bo bym roboty i tak pewnie nie znalazła. Umiem się zajmować innymi, bo opiekowałam się mamą, więc to dla mnie raczej nie problem.
-Jeszcze raz bardzo panu dziękuję za tą pracę.Nawet pan nie wie jak mi pan pomógł. - podziękowałam po raz ostatni na pożegnanie.
-Nie ma sprawy. Jesteś dobrym dzieckiem. Tylko trochę zagubionym.
-To ja do pana zadzwonię jutro. Mam pana numer zapisany w telefonie. Do widzenia.
-Dobrze, do widzenia.
Powolnym krokiem oddaliłam się w stronę domu. Kolejny papieros poszedł w ruch. To znaczy poszedł by, gdybym miała zapalniczkę. Znowu zapomniałam. Chyba sobie kupię w tym kiosku na przeciwko. Jak zaraz nie zapalę to rozpierdolę coś.              
-Poproszę zapalniczkę. -zapłaciłam i odeszłam.
Teraz mam to, czego potrzebowałam. Patrzę na zapalniczkę, a w głowie mam tego chłopaka. Czemu on z niej nie może wyjść?! Wiem, co mi pomoże. Żyletka. Jak zawsze przynosi ukojenie. 'Pomaga'. Szkoda, że na chwilę. Tak jakbym myślała, że problemy są w krwi. To już bym ich miała o wiele mniej. Są w psychice. Tam siedzą. Kto je tam chce?! Na pewno nie ja! Problemy, wypierdalajcie! Zatrzymałam się koło kosza, aby wypalić do końca. Peta wyrzuciłam i już po chwili ruszyłam do domu. Schody.... Jak ja ich nienawidzę... Mieszkam na trzecim piętrze. Powinnam się już przyzwyczaić. Przecież tyle już tu mieszkam. Wchodzenie z zakupami to katorga! Ostatnie trzy schodki, dwa, jeden. Jest! Dotarłam! Podeszłam do drzwi i zaczęłam przeszukiwać kieszenie w celu znalezienia kluczy. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwował. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka siedzącego na schodach. Tego chłopaka....

_______________________________________________________________________________
Powinnam prolog zadedykować, ale tego nie zrobiłam. Zrobię to teraz ;D Tak więc rozdział I dedykuję nikomu innemu jak Gabryśce. Nikt mi tak nie pomaga jak Ty. Dziękuję ;*
Wiem, krótki, ale jakoś nie umiem pisać dłuższych tutaj. Postaram się poprawić. :)
Mam nadzieję, że się podobało, ale słów krytyki też chętnie posłucham :)

6 komentarzy:

  1. Kurwa , jakie to zajebiste *,*

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę se pohejtowac kogoś. No muszę. Mam taką nieodpartą chęć. Jetses głupia. Aaa jaki hejt idę za niego do piekła. Sorra.
    Kumam ostatnie linijki. czuję to na ręce. Tak wiem kocham te kazania *-*
    Tam stoi ten chłopak ten tak seksowny jak to drzewko obmacane przez Zayna xd
    On nie jest seksowny. Bo mu kutasa nie obcięło! No i jestem zła!
    Ale tak serio pytam. Ten pan to na chorego nie wygląda skoro jest w parku czy gdzieś. Jak potrzebuję by ktoś się nim zajął to raczej powinien w łóżku leżeć. Takie mam wrażenie. No sorra ale przeżyłam to ostatnio w rodzinie więc wiem co jest na rzeczy.
    A teraz. Ten rozdział w dupie krótki. W chuj ciekawy. Kocham Cię. A co ja niekryty krytyk by cię krytykować? never.
    Ave.
    następny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam dreszcze, kiedy to czytałam. Seryjnie.
    Jest fantastyczny. Dawaj next bo nie wyrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste :* a ty się ze mną jeszcze kłócisz..ahh -,-
    Zajebiste poprostu zajebiste. Nie da się tego inaczej nazwać.
    Czekam na nn :* Weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. This is a very good tip particularly to those fresh to the blogosphere.
    Brief but very precise information… Many thanks for sharing this one.
    A must read article!

    My homepage ... wedding photography columbia sc

    OdpowiedzUsuń