poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział IV

Kolejne dni mijały szybko. Zaczęłam pracować u Johna. Pomagałam mu w domu, robiłam zakupy. Nie spodziewałam się, że tak spodoba mi się ta praca. Do czwartej po południu byłam u starszego pana,  a potem wracałam do domu na obiad.  Z każdym dniem spędzałam coraz więcej czasu z Nathanem. Już sobie nawet nie wmawiałam, że go nie kocham, bo to bez sensu. Wiem, że jest inaczej. Takie małe, czułe gesty jak złapanie za za rękę, przytulenie lub buziak w policzek były cudowną chwilą dla mnie. Co prawda o swoich uzależnieniach  nie zapomniałam. Wciąż palę i piję, ale przestałam się ciąć. Nie miałam już do tego powodów. Za kilka dni lecę do Polski, z Nathanem. To wszystko było jak spełnienie marzeń. Cieszę się, ale gdzieś w głębi duszy czuję, że coś się zaraz zniszczy, zawali. Z każdym dniem budzę się i marzę, żebym nie powiedziała o te trzy słowa za dużo. Na razie wszystko wydaje się iść po dobrym torze. Nie pamiętam, kiedy byłam pod wpływem dragów. Przestałam ich zażywać i mi ich nie brakuje. W sumie nigdy nie brałam jakoś dużo, więc to nie problem nie brać w ogóle. Uwielbiam te moje wewnętrzne monologi. Chociaż może powinnam przerwać moje rozmyślania?
-O czym myślisz? - to oczywiste, że zapytał, zamilkłam na dłuższą chwilę, chyba...
-O wszystkim. Chcesz zapalić? - wyciągnęłam papierosa.
-Nie, dzięki i ty też nie pal. - Nath łudził się, że mnie oduczy tego nałogu.
-Eee tam. To tylko fajka. Nie szkodliwa. - wyciągnęłam zapalniczkę z kieszeni i po chwili unosił się nade mną dym.
-Jasne. Myślisz, że będę cię odwiedzać w szpitalu jak będziesz miała raka płuc? - zapytał z ironią.
-Tak. - zaśmiałam się, a on potargał mi włosy. - Idziemy?
-Tak, gdzie? - uwielbiam ten jego uśmiech.
-Do mnie albo dalej na spacer. Jak wolisz?
-Na spacer. Korzystajmy z pogody póki jest.
Wstaliśmy z ławki i skierowaliśmy się w kierunku fontanny. Nasze dłonie złączyły się. Teraz to już nie było nic dziwnego ani krępującego. To dziwne, że poznałam kogoś takiego jak Nathan. A jeszcze dziwniejsza jest inna sprawa....
-Nath... - zaczęłam.
-Hmm? - wbił wzrok we mnie.
-Mam pytanie. - byłam trochę niepewna.
-Słucham.
-Jak to się stało, że ty się ze mną zadajesz? Jestem jednym, wielkim, chodzącym problemem.
-W sumie to nie wiem. Coś mnie do ciebie ciągnie. Może to, że jesteś problemem. - zaśmiałam się. - Odróżniasz się od wszystkich innych dziewczyn, które znałem. Nawet w 0.1 ich nie przypominasz. Nie przejmujesz się wyglądem, ciuchami.
-Sugerujesz, że jestem brzydka? - weszłam mu w słowa.
-Tego nie powiedziałem. - uśmiechnął się delikatnie. - Nawet nie wiesz...
-Czego?
-Nie ważne.
-Zacząłeś to skończ.
-Wolę nie. Mogłabyś to źle odebrać albo coś.
-Mów! - krzyknęłam chyba odrobinę za głośno. - Upssss...
-Dobra, ale sama tego nie chciałaś. Nawet nie wiesz jak mnie... No ten... Wolę tego nie mówić. - był wyraźnie speszony.
-Ja cię co?
-Znamy się zbyt krótko. To nie ma sensu. Zapomnij.
-O nas? O naszej przyjaźni?
-Nie! O tym, co zacząłem, a nie skończyłem. Na prawdę możesz to źle odebrać, pomyśleć, że ja jakiś dziwny jestem.
-I tak tak myślę. - zaśmiałam się. - Nie masz nic do stracenia.
-Mam, ciebie. - zacisnął mocnej moją dłoń.
-Dobra, ja się nie obrażę. Obiecuję.
-No, pociągasz mnie! Boże, upokorzyłem się przez ciebie...
-Tego się nie spodziewałam. Myślałam, że powiesz, że ja cię denerwuję albo coś, a tu niespodzianka.
-Proszę, nie pomyśl sobie nic o mnie... Nic na to nie poradzę, że tak myślę. Jesteś serio bardzo ładna.
-Przestań mi tak gadać, bo się rumienię.
-I bardzo dobrze. Ślicznie ci w rumieńcach. - przyłożył swoją dłoń do mojego policzka.
-Nathan... Ja nie chcę związku, teraz. - chyba nie myślę, co mówię, przecież go chcę! - Nie miej do mnie żalu.
-Nie mam. Mogłem nic nie mówić...
-Nie! Właśnie bardzo dobrze, że powiedziałeś! Dziękuję ci za to.
Nagle zadzwonił telefon Nathan'a. W takiej chwili?! Dobra, niech będzie.
-Przepraszam cię na chwilkę. Odbiorę. - puścił mi oczko.
-Okej. - szepnęłam.
Oddalił się na kilka kroków ode mnie i już po około dwóch minutach był z powrotem.
-Muszę iść. Nasz menager przebukował bilety na wcześniejszy lot. Czyli widzimy się za dwa dni w Polsce na lotnisku, tak?
-Oczywiście. Do zobaczenia na miejscu. - przytulił mnie i pocałował w czoło.
-Dbaj o siebie.
Widziałam jak odchodzi. Wiem, że miałam go znowu spotkać za 2 dni, ale jak ja wytrzymam ten czas? Dam radę! Dowiedziałam się dzisiaj bardzo miłej rzeczy i będę dalej starała się być przyjaciółką, a kiedyś może kimś więcej dla Nathana. Trochę głupio zrobiłam, że mu nie powiedziałam o moich uczuciach.
-Nathan! - zawołałam go. - Poczekaj!
Zatrzymał się, a ja się na niego dosłownie rzuciłam. Nie wiem, czemu. Dałam mu ostatniego buziaka.
-To na pożegnanie, do zobaczenia za 2 dni.

_______________________________________________________________________________
Zażalenia o przesłodzenie nie do mnie! Jak się Wam podoba? Mnie tak średnio. Powiem Wam tyle, że mam wenę na dość dłuższy czas akcji, więc możecie się wkrótce spodziewać następnego rozdziału ;3 Kto się cieszy? Nikt! ^^ Do następnego ;*

3 komentarze:

  1. "Dałam mu ostatniego buziaka w dupę" by Gabryśka, żeby nie było.
    Ludzie fajne teksty są moje jak coś.
    Nie no żartuję. Człowieku, się ze mną kontaktuj czy ma być związek. Miało być tak słodko, seks, wino, kwiaty kurwa mać. Ale jak wolisz. Wyczuwam powrót do dragów w Polsce, czy starzy znajomi. Ja to wiem. Mnie nie nabierzesz kurwa.
    Miłego ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już ci coś mówiłam o tej kresce nieprawda? No właśnie ^^
    Nie pierdol więcej tylko pisz następne rozdziały bo masz zajebisty talent *.*
    I tyle na ten temat :D do następnego ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz, pisz daalej i nie gadaj xd
    Czekam na nn ;d
    zapraszam do siebie :
    http://adriannaandnathan.blogspot.com/
    http://missyoutw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń