piątek, 22 marca 2013

Rozdział VI
































To była ciężka noc. Budziłam się kilka razy. Ostatecznie z łóżka wstałam o czwartej nad ranem. Podeszłam do okna. Była piękna noc. Gwieździste niebo. Po chwili zobaczyłam spadającą gwiazdę. Przypomniałam sobie moje dzieciństwo. Kiedy byłam mała, bałam się, że ta gwiazda w coś uderzy i zrobi komuś krzywdę. Miałam wtedy około 5 lat. Mama mnie wzięła na kolano i powiedziała, że teraz właśnie mam szansę na spełnienie mojego największego marzenia. Muszę je tylko pomyśleć. Nigdy się nie spełniło... Poprosiłam, aby tata wrócił do nas. Teraz myślę, że może to lepiej. Może to wszystko ma jakiś głębszy sens. Moje życie jest gdzieś tam w tych gwiazdach zapisane. Teraz też sobie pomyślę życzenie. Może się spełni, ale tym razem na nic nie będę liczyć. Po prostu pomyślę. Chcę, aby ten pobyt w Polsce był najlepszym czasem, jaki miałam od dawna. Tylko tyle, żeby przez te 5 dni nic złego mnie nie spotkało. Chociaż nie... To pewnie za dużo. Poszłam do łazienki umyć się i uczesać. Prysznic mi zajął 15 minut. Aby mi było wygodnie związałam włosy w wysoką kitkę.  Jeszcze tylko szybki makijaż i fajrant. Nie maluję się dużo. Tusz mi wystarczy na dzisiaj. Zaraz, zaraz. Nathan ma mnie z lotniska odebrać! Nie mogę wyglądać jak jakiś debil. Czyli make-up mi zajmie więcej czasu... Co ja robię? Jak ja się zachowuję? Jak jakaś głupia nastolatka, która jest zakochana po uszy. Po godzinie wszystko było zrobione, walizki spakowane. Mogłam wychodzić. Złapałam za rączkę wielkiej, czarnej walizki i po chwili sobie przypomniałam, że nie zamówiłam taksówki. Wzięłam telefon i odblokowałam klawiaturę i zobaczyłam sms, który po raz kolejny wywołał uśmiech na mojej twarzy.  Nacisnęłam klawisz, który otwierał menu i wstukałam numer. Kierowca miał przyjechać za 10 minut. Wzięłam klucze do ręki i skierowałam się do drzwi. Doznałam kolejnego olśnienia! Aparat! Może będę chciała tam coś uwiecznić. Wróciłam się po raz kolejny i wrzuciłam go do torby. Teraz mogę wyjść. Ostatnie spojrzenie na mieszkanie. Wszystko jest tak jak powinno. Nacisnęłam klamkę i wyszłam. Teraz słyszałam tylko stukot kółek walizki, którą za sobą ciągnęłam. Dzieli mnie tylko półtorej godziny od wylotu. Nie wiem, co będę robiła tyle czasu na lotnisku, ale mam słuchawki i telefon, więc jakoś przeżyję. Wyszłam na ulicę. Przede mną czekała już taksówka. Dawno nie wychodziłam z domu tak wcześnie. Robiłam to jak miałam okropnego doła. Dzisiaj powód jest zupełnie inny. Koniec tego gadania w myślach. Podałam kierowcy walizkę i poprosiłam, aby mnie zawiózł na główne lotnisko. Dokładnie o 5.59 dotarliśmy na miejsce. Podałam mu pieniądze i wysiadłam. Ten pan był całkiem miły. Pomógł mi nawet walizkę wyjąć z bagażnika. Zwykle mi ludzie nie pomagają... Z reguły patrzą się na mnie jak na jakiegoś odmieńca. W sumie to nim jestem... Skierowałam się do sali odpraw i czekałam. Mocno w dłoniach ściskałam bilet jakbym się bała, że zaraz się rozpadnie albo ktoś mi go zabierze. W tym momencie wyłączyłam się. Nie wiedziałam, co się dzieje wokół mnie. 6.20, 6.40, 6.50.  Wszystko, co robiłam działo się bez jakiegoś mojego szczególnego udziału. To wszystko było automatyczne, bo nie myślałam o tym. Tak na prawdę to nie wiem, jakim cudem siedzę już w samolocie. To takie głupie, że aż przybijające. Latałam samolotem jeden jedyny raz. Do Londynu. Wiem, że nie lubię turbulencji, ale je przetrwam. Pasy zapięte. Samolot w powietrzu, czyli słuchawki na uszy, trochę pomyślę i może to jakoś wytrzymam. Lot miał trwać około 2 godzin. Myślałam o Nathanie, o Polsce, co mnie tam spotka. Głównie nie mogłam się doczekać aż znów zobaczę jego uśmiech, oczy... Miałam na telefonie kilka piosenek The WANTED. Nathan mi je przesłał. Puściłam sobie 'I'll be your strenght' i wyłączyłam się. Po tej piosence leciały kolejne z tego albumu. Lot minął całkiem spokojnie. Słuchając jego głosu czułam się jakby siedział koło mnie. Wysłał mi nawet sms'a, z pytaniem, jak lot i że już czeka na lotnisku. W tym momencie gotowa byłam nawet wyskoczyć z tego samolotu, żeby dostać się tam szybciej, więc kiedy usłyszałam te słowa z prośbą o zapięcie pasów, bo lądujemy to było dla mnie jak zbawienie. Po jakimś czasie mogliśmy już opuścić samolot. Kiedy wyszłam na to chłodne powietrze zobaczyłam jak wieloma rzeczami się różni Londyn od Warszawy. Lepsze życie mam w Londynie. Nie jest dobre, ale na pewno lepsze. Wszystko, co musiałam załatwiłam i zaczęłam się rozglądać za Nathanem. Nigdzie go nie widzę. Mój wzrok zaczął nerwowo błądzić po ogromnej przestrzeni. Zaczęłam się denerwować. Wtedy go zobaczyłam. Moje serce przyspieszyło bicia jak za każdym razem, kiedy go widziałam. Wyglądał jak zawsze pięknie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jest tutaj. Ze mną. Jaka ja głupia jestem. Zamiast iść do niego się przytulić to stoję jak ten debil i się gapię. Starałam się opanować moje nogi, ale tak bardzo chciały pobiec. W końcu nie wytrzymałam. Przyspieszyłam kroku, a kiedy byłam w wystarczającej odległości przytuliłam się jak dziecko do swojego ulubionego misia. On odwzajemnił uścisk. Był strasznie ciepły. Odsunął mnie lekko od siebie i dał buziaka w czoło.
-Jak ci minął lot? - zapytał.
-Całkiem dobrze. Przesłuchałam wszystkie wasze piosenki. - uśmiechnęłam się. - Są super.
-Cieszę się. Wzięłaś tylko tą jedną walizkę? - wskazał przedmiot stojący obok mnie.
-Tak, nie mam zbyt wielu ciuchów.
-Na pewno jesteś dziewczyną? - zaśmiał się. - Palisz, pijesz, nie masz dużo ubrań, prawie się nie malujesz...
-Nie zaczynaj! - przerwałam mu.
-Przepraszam. - jeszcze raz mnie przytulił. - To idziemy.
W jedną rękę wziął rączkę walizki, a w drugiej ujął moją dłoń. Wychodziliśmy na ulicę, a mnie rozpierała radość od środka. Czułam jak Nathan zatacza kciukiem kółka na mojej dłoni. Nikt tego nie robił wobec mnie. Nawet ten skurwysyn. Wciąż nie chcę wymawiać jego imienia. To boli.
-Gdzie idziemy? - zapytał. - Chyba do hotelu na początek, nie?
-Tak, muszę się ogarnąć i chwilkę odpocząć, jeśli nie masz nic przeciwko.
-Oczywiście, że nie mam. Z tego, co widziałem to tam jest postój taksówek. - wskazał palcem.
Ruszyliśmy spokojnym krokiem we wskazane przez Nathana miejsce. Poinformował kierowcę do jakiego hotelu mamy się udać i już po chwili ruszyliśmy. Po drodze dużo rozmawialiśmy.
-Wziąłem jeden dwuosobowy pokój. Pomyślałem, że tak wyjdzie taniej. Nie przeszkadza ci to, prawda? - zapytał.
-Nie, skąd. Może być. - zamyśliłam się i teraz wszystko jest mi obojętne.
Odwróciłam się i spojrzałam w okno. Polska była taka szara, smutna. Zupełnie inna niż Londyn. Tam na ulicach mijasz radosnych ludzi, a tu wszyscy mają uśmiech, ale odwrócony do góry nogami. Nie możliwe, żeby każdy miał tak spierdolone życie. To po prostu niemożliwe. Połowa populacji tego miasta może jeszcze, ale nie wszyscy. Moje życie się chyba teraz naprawia... Taką mam nadzieję. Ciekawe, o czym myśli Nathan. Nagle samochód stanął.
-20 złotych. - poinformował nas kierowca.
-Proszę. - podałam mu pieniądze i wysiedliśmy.
-Chyba muszę sobie załatwić trochę tych waszych złotówek.- zaśmiał się Nathan.
-Spokojnie, mam kasę.
-Chyba coś ci się przewróciło w głowie, że ty będziesz za wszystko płacić. Nie ma mowy. Jak to się stało, że w moim portfelu są funty, euro, a złotówek nie ma?
-Powiem ci, bo tu też nic nie ma. - popukałam go w czoło.
-Chyba jest. Niewiele, ale coś na pewno jest. - zaśmiał się.



Weszliśmy przez duże drzwi, a naszym oczom ukazał się hotelowy korytarz. Bardzo ładny. Ten hotel na pewno do tanich nie należał. Nath mnie prowadził, a ja szłam za nim jak ta ostatnia sierota rozglądając się wokół siebie. Tu na prawdę jest pięknie. Jako dziecko marzyłam, że jestem księżniczką i mieszkam w takim miejscu. Dotarliśmy do windy. Nathan nacisnął guzik z numerem 20, co oznaczało, że jedziemy na dwudzieste piętro. Cały czas nic nie mówiliśmy. DING! Winda dojechała na miejsce, a drzwi się rozsunęły. Kolejny korytarz. Zatrzymaliśmy się przy pokoju o numerze 384. Wsadził kartę klucz do czytnika i otworzył drzwi przepuszczając mnie przodem. To nie był zwykły pokój. To był apartament. Śliczny. Tylko czemu jedno łóżko?
-Nathan, pokój dwuosobowy to dwa łóżka według mnie. - zaśmiałam się.
-Nie było takich pokoi, które by odpowiadały moim wymaganiom. - odpowiedział poważnie.
-Żartujesz... - przeraził mnie lekko, takie zachowanie do niego nie pasowało.
-Tak, żartuję. - zaśmiał się. - Nie dogadaliśmy się z panią recepcjonistką. Nie chciało mi się tego załatwiać. Błagam, powiedz, że ci to nie przeszkadza.
-Nie, bo na łóżku się tylko śpi. - teraz to ja się śmiałam
-No i dobrze.
-Pójdę się ogarnąć i pojedziemy gdzieś, okej? - zapytałam.
-Dobrze.
Wyszłam do łazienki, która tak jak reszta była śliczna. Utrzymana w jasnych kolorach i w ogóle śliczna. Przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam źle. Musiałam tylko przeczesać włosy szczotką i poprawić makijaż. Po 5 minutach wszystko było zrobione.
-To możemy iść?
-Gdzie?
-Chciałam pójść na grób mojej matki. Możemy?
-Oczywiście. Zrobimy, co tylko będziesz chciała, bo przecież cholernie cię kocham. - zaśmiał się.
-Debil! - wymierzyłam mu lekki cios w ramię.
-Ja? Mogę być debilem, byle z tobą.
Wyszliśmy z pokoju, po raz kolejny zjechaliśmy tą windą, co już się zrobiło lekko denerwujące jak sobie pomyślę, że będę nią tak często jeździć, ale dobra. Wyszliśmy przed budynek i złapaliśmy taksówkę. Poprosiłam na Stary Cmentarz. Nawet nie wiedziałam, że można aż tak się odzwyczaić od ojczystego języka. Jadąc taksówką rozmawiałam z Nathanem o moich obawach i nadziejach związanych z wizytą na grobie. Cieszę się, że mogę o tym wszystkim opowiedzieć komuś i ta osoba mnie wysłucha i coś poradzi lub po prostu przytuli jak to właśnie teraz zrobił Nath. Korki. A co jeśli zapomniałam,  gdzie mama jest pochowana? O tym nie pomyślałam... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że wciąż pamiętam.  W pewnym momencie po moim policzku spłynęła samotna łza. Sama nie wiem, czemu.
-Ej, co się dzieje? - wytarł ją opuszkiem kciuka.
-Sama nie wiem. - uśmiechnęłam się. - To chyba z radości.
-Mam nadzieję!
Wreszcie dotarliśmy do celu. Zapłaciłam ja jako, że miałam przygotowane złotówki, ale Nathan uparł się, że zwróci mi pieniądze. Skoro tak chce to kłócić się nie będę. Nic nie zniszczy tego dnia. Ruszyłam przodem, aby kupić znicz. Wzięłam taki mały, skromny, bo wiem, że mama przepychu nie lubi. Podałam starszej pani banknot, a w drugą dłoń wzięłam reklamówkę.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się i odeszłam.
-Daj, poniosę to. - zaproponował Nath.
-Przestań się wygłupiać. To tylko jeden znicz. - zaprotestowałam. - Nie jestem pewna, czy pamiętam, gdzie jest pochowana moja mama...
-Na pewno trafisz. Takich rzeczy się nie zapomina.
-Mam nadzieję.
Po kilkuminutowym spacerowaniu między alejkami wreszcie znalazłam to, czego szukałam. Grób mamy. Podeszłam bliżej. Był zadbany. Czysty. Nawet pali się jeden znicz. To mnie zdziwiło. Nie mamy tutaj rodziny. Wyjęłam z reklamówki zapałki i zapaliłam jedną z nich. Przyłożyłam ją do knota, a po chwili zakryłam znicz pokrywką, aby ogień nie zgasł. Postawiłam go na granitowej płycie i usiadłam na ławeczce. Nathan cały czas stał koło mnie.
-Mógłbyś mnie zostawić samą? - zapytałam.
-Oczywiście, będę tu w pobliżu jakbyś czegoś potrzebowała. - nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło.
-Dziękuję.
-Nie masz za co. - oddalił się.
Kiedy był odpowiednio daleko zaczęłam mówić:
-Mamo, to był Nathan. Teraz jest moim przyjacielem, ale mam nadzieję, że będziemy kimś więcej dla siebie. Myślę, że on by chciał i ja też bym chciała. Moje życie bez ciebie jest okropne i bardzo bolesne. To on wniósł do niego taki promyczek światła. Nie mieszkam już w Polsce. Kiedy skończyłam 18 lat, opuściłam dom dziecka i jak najszybciej to było możliwe wyjechałam za granicę. Teraz mieszkam w Londynie. Mam niewielkie mieszkanie. Znalazłam też pracę niedawno. Zajmuję się starszym panem, Johnem. Jest bardzo miły. Traktuję go jak dziadka, którego niestety nigdy nie miałam. Ciężko mi bez ciebie. Bardzo. Zaczęłam palić, chociaż wiem, że nigdy tego nie popierałaś. Spójrz. Mam fioletowe włosy. Pamiętam jak mi mówiłaś, że mam śliczne brązowe loki. Jak mi je wiązałaś różnymi kolorowymi wstążkami. Wyglądałam wtedy tak słodko. Teraz moje życie w żadnym stopniu nie przypomina tamtego. Okazało się, że Marcin mnie zdradzał. Dowiedziałam się, o tym chwilę po twojej śmierci. To mnie wewnętrznie zabiło. Umarła część mnie. Sama nie wiem, czemu jeszcze żyję. To ty mnie pilnowałaś? Teraz czuję, że przy Nathanie zaczynam odżywać. - mówiąc tak do tej nagrobnej płyty, czułam jakbym mówiła do niej, jakby teraz siedziała koło mnie, a ja jej opowiadałam, co się wydarzyło na jakiejś wycieczce. - Myślę, że teraz będzie lepiej. Nie mogłam się zmusić, żeby tu przyjechać do ciebie. To Nath mi w tym pomógł. Cieszysz się? Ja bardzo. Chyba już pójdę, bo chciałam mu pokazać jeszcze jedną rzecz. Pewnie wiesz, o co chodzi.
Przeżegnałam się, zmówiłam modlitwę i spokojnym krokiem odeszłam od grobu. Zrobiło mi się lżej na sercu. Teraz będę częściej odwiedzać Polskę i rozmawiać z mamą. Wiem to.
-Nathan. - podeszłam do niego. - Pojedziemy jeszcze w jedno miejsce. Chce ci je pokazać, bo jest dla mnie bardzo ważne.
-Pewnie. Jedźmy. Co dla ciebie ważne to i dla mnie. - uśmiechnął się.
Trzymając się za ręce opuściliśmy cmentarz. Musimy złapać kolejną taksówkę. Zmarnuję tyle pieniędzy... Trudno, chcę mu to pokazać i to zrobię. Cały rytuał związany z jazdą samochodem jest cały czas taki sam. Po pokonaniu całego miasta dotarliśmy na jego obrzeża. To tu mieliśmy dotrzeć. Mój dom. Mój były dom.
-Tu mieszkałam. - wskazałam mały, ale przyjemny domek. - Chodź za mną.
Jednym płynnym ruchem przeskoczyłam płot.
-Co ty robisz? - spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-No weź, strach cię obleciał? To tak jakby mój dom. - zaśmiałam się.
-Będzie na ciebie jak coś. - ostrzegł mnie.
-Tak, tak, tak. -odpowiedziałam z obojętnością.
Widać, że on przez płoty nie skakał za wiele razy, o ile w ogóle kiedykolwiek skakał. Wyglądało to przekomicznie. Nie mogłam opanować śmiechu.
-Nie śmiej się ze starszego! - upomniał mnie.
-Przepraszam. - czy on wie, że to udawana skrucha? - Chodź!
Pociągnęłam go za rękaw. Obeszliśmy dom dookoła. Wciąż miałam nadzieję, że to, co chcę mu pokazać jest tam gdzie zostało. No i jest tak jak myślałam. W oddali na starym drzewie wisiała huśtawka. Symbol mojego szczęśliwego dzieciństwa i braku trosk.
-Spójrz. - wskazałam ją palcem.
-Huśtawka.
-Mama mnie często na niej huśtała. - usiadłam na lekko spruchniałej desce i zaczęłam się kiwać na zmianę w przód i w tył, wprawiając ją w ruch.
-Na pewno miłe wspomnienie...
-Bardzo. - zamknęłam na chwilę oczy.
Kiedy je otworzyłam kucał przede mną Nathan. Zatrzymałam huśtawkę.
-Gab... - patrzył mi głęboko w oczy.
-Tak? - zapytałam.
-Wiesz, że mi na tobie zależy i bardzo cię lubię... - zaczął.
-Wiem, ja ciebie też. - uśmiechnęłam się lekko.
-Chciałbym, czegoś spróbować. Mogę? - przybliżył się do mnie odrobinę.
Domyśliłam się, o co mu chodzi i delikatnie skinęłam głową. Po chwili byliśmy złączeni magicznym, wyczekiwanym pocałunkiem. Niczego nie było wokół nas. Byłam tylko ja i on. Czułam jak wszystko wiruje w mojej głowie, a serce bije jak szalone. Spełnienie marzeń. Czy może być coś lepszego od pierwszego pocałunku z najwspanialszym chłopakiem na świecie, którego kocham z całego serca w miejscu, które przypominało mi najlepsze czasy mojego życia? Może ta gwiazda na prawdę spełniła moje życzenie... Nagle usłyszałam donośny męski głos.
-Co wy tam robicie?!
-Szybko, zmywamy się! - pociągnęłam Nathana za sobą, rzucając się do ucieczki.
-Zachciało się gówniarzom amorów... - tylko tyle zdołałam usłyszeć.
Tym razem przejście przez płot obojgu nam nie sprawiło najmniejszego problemu. Biegliśmy jeszcze kawałek, aby nikt nas już nie widział. Cała sytuacja bardzo mnie rozbawiła. Scena jak z filmu.  Stanęliśmy za rogiem budynku.
-O co chodziło temu facetowi? - zapytał zdezorientowany Nathan.
-A czy to ważne? - zapytałam z uśmiechem.
-Tak, bo przerwał mi najpiękniejszy moment mojego życia.
-Nie martw się. - tym razem to ja go pocałowałam.

____________________________________________________________________
Dotrwaliście do końca? Szacunek ^^ Pisanie zajęło mi bardzo dużo czasów oraz nerwów, starałam się zrobić to tak, aby Wam się spodobało i mam nadzieję, że mi się udało... Dziękuję za uwagę ;)

7 komentarzy:

  1. Szczęka mi się poluzowała. Pięknie. Jak ja teraz wyglądam? Jak debil.
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    Jakie to piękne. Nath *-* Nabrielle *-* Gabthan ^^ YeeeY ♥ takie romantyczny ten rozdział. To na cmentarzu, to miesjce ta huśtawka. A ten pokój? Dwuosobowy ? Kompletnie. Łóżko?! Jedno! Ja śpię na podłodze. Muszę widzieć co tam robią xd
    Jeezu. Opłacało mi się czekać! I to bardzo. ♥
    kocham cię i weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to było słodkie, piękne...poprostu zajebiste <3
    Może się powtórzę, ale twój blog to najlepsza twórczość jaką czytałam <3
    Masz talent i tyle na ten temat :3
    Niecierpliwie czekam na zajebisty rodział ^^ weny

    OdpowiedzUsuń
  3. no bez kitu *_* zaraz się poryczę. nie dość, że niespodzianka, bo długi, to jeszcze taki zajebisty ! <3 no kocham. no comment ever ;_; dawaj nexta ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Już komentuję, bo kocham twojego bloga, twoje wszystkie opowiadania /. A tu wyszło ci zajebiście ! *-*
    Wojtuń mym Bogiem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Nabrdalik ♥
      Ja wiem wiem. Nabrielle, albo Gabthan pieknie brzmi ^^ ♥

      Usuń
  5. Mamo , ratuj!!! Mam #HeartAttack bo ten blog jest cudny!! <3333 GENIALNY ROZDZIAŁ! *_* CHCĘ WIĘCEJ ! weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. O Jezu Zajeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeebiooooooza :) CUDO, GENIALNY rozdział :) Szybko pisz nexta ! Szybciuteńko :) Życzę weny ( na długi rozdział :* ) Do Nexta :D

    OdpowiedzUsuń