-Dzień dobry! - krzyknęłam od progu.
-Witaj, Gabrielle! - starszy pan wyszedł z salonu, aby mnie powitać.
-Jak się pan czuje? Widzę, że humor dopisuje. - przeszliśmy do pokoju, aby usiąść na kanapie.
-A, dziękuję, dobrze. A ty jak przed wyjazdem? O której masz wylot?
-O siódmej rano. Trochę się boję, ale też cieszę. Wreszcie robię coś na co nie mogłam się odważyć przez wiele miesięcy. Poza tym będzie tam ze mną Nathan. - po co to powiedziałam?
-To ten miły młodzieniec, który tu przychodził po ciebie przez ostatnie kilka dni? - zapytał.
-Tak, to on. - na samo wspomnienie pojawił się uśmiech na mojej twarzy.
-Podoba ci się?
-Co to za pytanie? - zaczynam go traktować jak własnego dziadka.
-Proste. Tak albo nie.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej.
-Szkoda, ładnie razem wyglądacie.
-Nie spieszy mi się nigdzie. Mam osiemnaście lat. Na miłość mam jeszcze czas.
-Dobrze mówisz Gabrielle. Mądre z ciebie dziecko, ale trochę zagubione. Czuję, że ten młodzieniec pomoże ci odnaleźć tą właściwą drogę.
-Mam nadzieję... - powiedziałam to szeptem, bo nie chciałam, żeby tego usłyszał. - To ja pójdę po zakupy dla pana, pozmywam naczynia, zrobię obiad i pójdę do domu. Nie będzie panu to przeszkadzało?
-Nie, skąd. Jak chcesz to możesz nawet teraz iść do domu.
-Na prawdę, mogę zostać i pomóc. To dla mnie nie problem. Jestem prawie spakowana. - uśmiechnęłam się.
Wyszłam do kuchni sprawdzić, co jest w lodówce. Widzę, że zaczynają się robić pustki. W zlewie nie wiele naczyń, więc szybko je zmyję. Odkręciłam wodę, podciągnęłam rękawy i znowu zorientowałam się, że nie myślę, co robię. Blizny. W każdej chwili John mógł wejść i to zobaczyć. Nie mam ochoty wszystkim tłumaczyć, czemu i po co to robię. Robię i już. Po chwili ręce były znowu zakryte. Zaczęłam się tu czuć tak swobodnie, że czynności, które robiłam w domu, jak odkrywanie rąk, robiłam i tu. Po kilku minutach naczynia były czyste. Czas na zakupy. Zrobię dzisiaj na obiad spaghetti. Ulubione danie Nathan'a. O czym ja gadam?! Wywal go z głowy! Jutro się widzicie,a ty już byś tylko o nim myślała. Nie ma tak dobrze! Z-A-K-U-P-Y. Wzięłam portfel z pieniędzmi i ruszyłam na podbój pobliskiego spożywczaka. Nie ma w nim za wiele, ale ostatecznie wystarczająco. Coś jest nie tak. Pogoda w Londynie jest śliczna już od tygodnia. To dziwne... Czyżby cisza przed burzą? Wyjęłam paczkę papierosów z kieszeni i wyciągnęłam moją ulubioną zapalniczkę. Palenie niby głupie, ale co ja poradzę? W sumie to żałuję, że kiedykolwiek zaczęłam, ale nic już na to nie poradzę. Stało się. Nie zmienię tego. Rozmyślam jakie palenie jest złe podczas palenia. Co za ironia losu... Ostatni raz zaciągnęłam się i wyrzuciłam peta na ziemię nadeptując go butem, aby ugasić. Pchnęłam lekko wejściowe drzwi i już po chwili znajdowałam się w chłodnym, klimatyzowanym pomieszczeniu. Wzięłam koszyk na zakupy i udałam się między regały. Wrzucałam produkt po produkcie. Soki, makaron, sos pomidorowy, trochę mięsa i cebuli, ziemniaki, mrożone pierogi. Cukier się kończył... Herbata zielona i kilka tabliczek czekolady, bo wiem, że John je uwielbia. Teraz, kiedy koszyk był wypełniony po brzegi mogłam się udać do kasy. Wyłożyłam wszystko na ladę i czekałam aż pani kasjerka wbije wszystkie kody kreskowe do kasy fiskalnej. Robiła to ręcznie, więc trochę jej to zajęło. W tym czasie zaczął się w radiu wywiad z brytyjskim boysbandem-The WANTED. No super... Już przestałam o nim myśleć. Dobra, wyłączę się. Nie myślę o nim. Pani wbija te kody kreskowe. Poczekam...
-Jeszcze siatkę poproszę. - dodałam.
Połowa już za nami. Jeszcze drugie tyle. Ta pani chyba nie widzi tych cyferek i wbija złe kody... Makaron przecież tyle nie kosztuje. Chyba, że to jakiś super tani sklep. Gabrielle?! Co proszę?! Mam omamy czy w radiu było moje imię podczas wywiadu zespołu, w którym śpiewa Nathan? Nie, mam omamy. Przesłyszałam się i tyle.
-Coś jeszcze? - moje rozmyślania przerwała kasjerka.
-Hmm, tak. - pomyślałam o papierosach, a może by tak spróbować nie palić? - Jednak nie, dziękuję. To wszystko. Ile płacę?
-25 funtów.
Podałam odpowiednie banknoty i wyszłam ze sklepu z siatkami w dłoniach. Ruszyłam przed siebie w kierunku domu John'a. Mijałam samochody i rozmyślałam o tym jak to będzie w Polsce. Czy nic mnie tam złego nie spotka? A jeśli tak? Co mam wtedy zrobić? Uciec do Londynu? Znowu się ciąć? Moja psychika wmawia mi, że tam stanie się coś złego, ale nie wiem, co. Mam nadzieję tylko, że Nathan nie pozwoli mnie skrzywdzić. Zależy mi na nim, a mam nadzieję, że jemu na mnie też. Chociaż czasem jak mam na coś nadzieję to dzieje się zupełnie odwrotnie. Cóż... Pozostaje mi mieć nadzieję, że stanie się to na co mam nadzieję. Zawiłe jak moja psychika. W końcu doszłam na miejsce. Weszłam przez frontowe drzwi i udałam się długim korytarzem do kuchni, aby tam rozpakować zakupy i zabrać się za zrobienie obiadu. Spaghetti to danie, które wychodzi mi najlepiej i robi się je bardzo szybko. Same zalety. Tak więc makaron się gotuje, mięso smaży. Rozpakuję resztę zakupów. John jest chyba w salonie i czyta książkę. Jak do mnie nie przychodzi to znaczy, że czyta. Pracuję tu od tygodnia, a już widzę jak wygląda jego życie. Ciekawe, czy moja starość też będzie taka poukładana... Chociaż nie, pewnie nie dożyję starości. Patrząc na mój obecny tryb życia to jeśli dożyję 30 lat to będzie sukces. Przemieszałam sos. Makaron właśnie się ugotował. Wylałam gorącą wodę i przełożyłam kluski na talerz, polałam pomidorowym sosem i serem żółtym. Talerz zaniosłam do pokoju i postawiłam na niewielkim stoliku.
-Zjesz ze mną? - zapytał John.
-Bardzo bym chciała, ale muszę dokończyć pakowanie i chciałabym już pójść do domu... - było mi trochę przykro, ale najgorsza rzecz to przygotować moją psychikę na ten wyjazd, do którego zostało już tylko kilkanaście godzin.
-Szkoda, miałem nadzieję, że potowarzyszysz mi.
-Jak wrócę na pewno to zrobię. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Poczekaj tu sekundkę. Zaraz wrócę. - wstał i wyszedł po coś.
Po kilku minutach wrócił z banknotem w dłoni.
-Proszę, weź to. - podał mi 100 funtów.
-Nie, nie mogę. Na prawdę. To dużo pieniędzy.
-Weź, na prawdę. Zaczynam cię traktować jak własną wnuczkę, a wyjeżdżasz do Polski. Te pieniądze pozwolą, aby niczego ci tam nie brakowało. Potrzebne ci jeszcze tylko szczęście, ale wiem, że o to Nathan zadba.
-Dziękuję. - przytuliłam go.
Schowałam banknot do portfela i wyszłam z domu. Teraz musiałam zająć się ostatnią walizką i moją psychiką. Po pół godzinie czasu
siedziałam już w domu i wybierałam ostatnie ubrania, jakie muszę zabrać. Kilka bluz, rurki, dresy. Chyba jest wszystko. Usiadłam na walizce, aby pomóc jej się zamknąć. No i gotowe. Na zegarku wybiła 7 P.M. Czas na wieczorną toaletę i sen. Sen chyba najlepiej mi pomoże. Szybki prysznic, zmycie makijażu. Dużo czasu to nie zajmuje. Nie chodzę o tej porze spać, ale zwykle też nie latam do Polski, więc dzisiaj zrobię wyjątek. Spróbuję zasnąć. Położyłam się w mojej piżamie do łóżka, które chwilę wcześniej pościeliłam i zamknęłam oczy. Dosłownie sekundę później usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości:
'Cholernie Cię kocham.'
Chwilę później dostałam kolejnego sms'a:
'Jak siostrę, oczywiście ;D'
Te 3 magiczne sława wywołały uśmiech na mojej twarzy i sprawiły, że tej nocy po raz pierwszy śniłam o nim...
_________________________________________________________________________
Tak więc napisałam odrobinę dłuższy. Mały prezent dla Gabryśki, czyli Malboro, o którym tyle marzyłaś. ;D Jak się Wam podoba nowy wygląd, czyli zdjęcia wzbogacające moje opowiadanie? Kontynuować czy zrezygnować?
Mam do Was jeszcze jedno pytanie: macie jakieś pomysły, co może się wydarzyć w Polsce? Bardzo chętnie przeczytam Wasze pomysły. Oczywiście też każdy komentarz jest mile widziany. Krytyka również ;)
Tak jak ci pisałam przeraziły mnie te zdjęcia....ledwo zawału dostałam przez nie O.o ale to tylko taki żarcik był :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę nieźle się zapowiada :3 już nie mogę się doczekać next'a
Weny :*
Gabryśka ma masę pomysłów ^^
OdpowiedzUsuńCholernie Cię kocham. Gdzieś to słyszałam ;d
Deklu na co ten 2 sms -.- Ta męska inteligencja mnie powala na kolana. Nie nie nie. Nie chodziło mi o podtekst erotyczny "Na kolana obsłuż pana." nigdy. Jak siostrę, oczywiście to magiczne słowa? Ja pierdole.
Malboro *-* To miał być ten prezent ja tu o seksie myślałam XD
Dobnra wali mi. Za dużo cukru. Za dużo dobrych ocen. Ogarnij.
Pisz ♥ Chcę widzieć następnego ;]
weny kotku <3